Content
W celu zalogowania się do konta użytkownika wpisz swój adres e-mail i hasło. Potem kliknij przycisk zaloguj.

baner
Inspiracje: Titicaca 2011
artykuł

Przed wyprawą wszyscy ostrzegali nas przed kradzieżami. Oczywiście pilnowaliśmy naszych rzeczy. Może też i dlatego, że byliśmy dużą grupą, w której dominowali mężczyźni, do żadnej kradzieży nie doszło. Tak - w Peru, a zwłaszcza Boliwii jest niebezpiecznie. Jednak jak już staniecie się przyjaciółmi mieszkańca któregoś z tych państw, to choćbyście wyjechali na rok zostawiwszy u niego na przykład portfel z pieniędzmi, to po powrocie zastaniecie zawartość nietkniętą. Nie sprowadzajcie więc wszystkich do stereotypu Boliwijczyka, Peruwiańczyka – złodzieja i przestępcy. Dajcie się poznać i cieszcie się ich przyjaźnią.

Titicaca23

Na wsiach dookoła jeziora czasami napotykaliśmy małe sklepiki. Były one często pozamykane, ale Manuel wtedy wkraczał do akcji i szybko znajdował właściciela, który otwierał zakurzone drzwi. Zaopatrzenie sklepu nie było za bogate. Dla niektórych produktów data ważności dawno już minęła. Najważniejsze jednak, że można było kupić wodę i jakieś batoniki. Choć z wodą niekiedy bywały problemy, bo po prostu w sklepach mieli tylko barwioną i gazowaną. Bo kto by kupował wodę skoro jest studnia?  

 Bezpańskie psy. Tak. Było ich sporo. Jak któryś mnie kiedyś pogonił, to tak przyspieszyłam, że do teraz żałuje, że nie mam licznika.

A uwierzcie szybka jazda na szutrowej drodze wcale nie jest łatwa. Tak drogi chwilami bywały nieciekawe. Piaszczyste, szutrowe i pod górkę. Najgorzej jak mijał mnie jakiś samochód. Wtedy naprawdę ciężko się oddychało. Kurz był wszędzie. Na szczęście Peru rozwija się powstają nowe drogi. Jechaliśmy nawet drogą asfaltową oddaną miesiąc temu do użytku! Równa, gładka droga tuż przy samym brzegu jeziora i do tego mało ruchliwa!. Bajka.

Kolejnym zderzeniem z peruwiańsko-boliwijską rzeczywistością było jedzenie. Zanim zaczęliśmy objeżdżać jezioro zaopatrzyliśmy się w jakieś produkty, które mogą być przewożone przez dłuższy czas i się nie psują. Później tego żałowaliśmy, bo za naprawdę niewielkie pieniądze można najeść się do syta. Prawie w każdej wiosce znajdzie się ktoś, kto coś ugotuje. Przydrożne bary wyglądają tak, że na ulicy stoi pani z taczką, wózkiem, na którym ma kilka garnków z jedzeniem. W jednym ryż, w drugim ugotowane patatas - ziemniaki (oj tak - Peru to królestwo ziemniaków), w pozostałych różnego rodzaju mięsa. Dostaniesz talerz i pani nałoży Ci ile chcesz i co chcesz. Potem na ulicy z miejscowymi zjesz ze smakiem i lekką obawą o późniejszy stan Twojego żołądka, pyszny obiad. Mi po takim jedzeniu nic nie dolegało. Więc z czystym sumieniem polecam!

Titicaca25

Koniecznie musicie też spróbować niepowtarzalnego pisco sour – peruwiańskiego koktajlu na bazie miejscowego trunku pisco, soku z cytryny lub limonki, białek kurzych i gorzkiego likieru angostura. Jest on uważany za narodowy koktajl Peru.

-

data: 30.09.2013r.