Content
W celu zalogowania się do konta użytkownika wpisz swój adres e-mail i hasło. Potem kliknij przycisk zaloguj.

baner
Inspiracje: Andy 2011
artykuł

„Przekraczamy bariery – trzech Kozaków, dwa rowery”  ANDY 2011- pod takim hasłem, w lipcu 2011r. krakowska ekipa w składzie: Karol Kleszyk, Szymon Świrta, oraz niewidomy Paweł Król wyruszyła w 40-dniową wyprawę do Ameryki Południowej. Trasa nie była łatwa (duże wysokości, pustynie, wulkany), a warunki klimatyczne nie zapowiadały się dobrze (wiatry, śniegi, niskie temperatury).

AndyExtrawheel.

Poprzeczka na wysokości Andów

Zachęcony mongolskim powodzeniem Karol postanowił podnieść poprzeczkę - jako cel następnej wyprawy wyznaczył liczący ponad 6 tys. metrów wysokości południowoamerykański wulkan Aucanquilcha i najbardziej suchą pustynię świata – Atacamę.  "Chciałem teraz pojechać w góry, najlepiej w Andy i poczuć trochę wysokości. Zupełnie inaczej jeździ się po 5-6-tysięcznikach, a inaczej po nizinach. Chciałem też pojechać tam w zimie, żeby wyprawa była trudniejsza" – mówi Karol.

W wyjeździe towarzyszył mu Paweł Król, niewidomy student II roku filologii hiszpańskiej na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Paweł od kilku lat trenuje sztuki walki – karate tradycyjne, brazylijskie jiu-jitsu i judo. Trzecim uczestnikiem był Szymon Świrta, student VI roku wydziału lekarskiego Collegium Medicum UJ. Podczas wyprawy pełnił funkcję pomocy medycznej i tłumacza. Karol Kleszyk i Paweł Król poruszali się wspólnie na tandemie, Szymon Świrta  jechał na rowerze górskim. 

AndyGranica

Rowery w paczce, koła w samolocie

13 lipca tego roku cała trójka wyleciała z Warszawy do boliwijskiego La Paz. Poskładane rowery wysłali wcześniej do Boliwii w 50-kilogramowej paczce, ponieważ żadna z linii lotniczych nie chciała ich zabrać (to był pierwszy problem podczas tej wyprawy, kolejne dopiero miały nadejść…). Koła wieźli w podręcznym bagażu. Z Warszawy lecieli do Madrytu, stamtąd do Limy w Peru, a następnie do La Paz w Boliwii. – Na miejscu urzędnicy chcieli nam naliczyć cło. Wartość dwóch rowerów i przyczepek wynosiła 19 tys. zł, a boliwijscy celnicy obliczyli, że cło wyniesie w przeliczeniu na złotówki 6 tys. zł.  " Musieliśmy ich prosić, przekonywać, kombinować. Wreszcie daliśmy łapówkę i jakoś się udało" – opowiada Karol.

-

data: 12.08.2013r.