Lasix 03:39:29, 07.11.2021r.
Cialis 07:24:04, 07.11.2021r.
Wtorek, 8 maja 2012.
Po spokojnej nocy, około jedenastej wyruszyliśmy w kierunku Splitu, do którego chcemy dotrzeć jutro wieczorem. Jako że jest on oddalony o 204 km od naszego miejsca pobytu, musimy przejechać dziś sto kilometrów.
Na początku szło dość dobrze, z czasem jednak podjazdy robiły się coraz dłuższe, co spowalniało tempo. Palące słońce też nie było naszym sprzymierzeńcem. W dodatku zerwał się silny wiatr, który zupełnie przypadkiem wiał w przeciwnym do naszego kierunku.
Mieliśmy również nie lada problem ze znalezieniem sklepu. Przed przyjazdem wydawało nam się , że chorwackie wybrzeże jest tak zabudowane, że nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Okazało się jednak, że na odcinku wybrzeża od miejscowości Slano, spod której wyruszyliśmy aż do znaku „Makarska Riwiera”, który pojawił się po stu kilometrach, zbyt wiele tam nie ma.Może poza ładnymi, małymi zatoczkami i widokiem na popularne chorwackie wyspy - Korčulę, Hvar i Brač.
Ten dzień dał nam wyjątkowo popalić. Duży dystans, mnóstwo męczących podjazdów, wysokie temperatury w ciągu dnia i mocny wieczorny wiatr, przez który nawet na zjeździe musieliśmy pedałować, wyraźnie odcisnęły swoje piętno. Przez problemy w zaopatrzeniu jechaliśmy na głodowych racjach żywnościowych. Mimo wszystkich trudów i niewygód, równiez ten dzień zaliczymy do udanych, głównie ze względu na dwa spotkania, które miały miejsce na trasie.
Gerd Muller pracował w korporacji w Monachium, do czasu aż zaczęły mu doskwierać pierwsze symptomy wypalenia zawodowego. Niedługo później zapadła decyzja o wyprzedaniu większości swojego dobytku i wyruszeniu w wyprawę dookoła świata na rowerze. Kiedy mijaliśmy go na Magistrali Adriatyckiej, miał już przejechane 1700km. Na widok znajomych sakw i przyczepek zjechał na naszą stronę jezdni, aby się przywitać.
Parę godzin później usłyszeliśmy rozlegający się za nami przeciągły ryk klaksonu. Przyzwyczajeni do tego dźwięku zignorowaliśmy go, jednak po paru sekundach źródło dźwięku wyprzedziło nas i naszym oczom ukazały się wystające zza szyby uśmiechnięte buzie naszych polskich znajomych, z którymi niedawno piliśmy piwo w Budvie. Po krótkiej pogawędce zrobiliśmy kilka zdjęć i rozstaliśmy się, tym razem po raz ostatni.
Dystans 108 km