Content
W celu zalogowania się do konta użytkownika wpisz swój adres e-mail i hasło. Potem kliknij przycisk zaloguj.

baner
Bałkany
wyprawa

Z przyjemnych aspektów podróży zapadła nam w pamięć krótka rozmowa ze starszą panią i naszym rówieśnikiem z sąsiedniego przedziału. Przy pomocy mapy i energicznej gestykulacji wytłumaczyliśmy, gdzie się wybieramy. Dziarska babcia w dużych okularach z brązowymi oprawkami niczym Sofia Loren, skomentowała to żywiołowo: „ Kotorska Riviera ! Fantastico !”. Stojący obok młodzieniec przytaknął, mówiąc "good shit" i w geście podziwu unosząc kciuk do góry. Z lekkim opóźnieniem dojechaliśmy do Belgradu, w którym spędzimy piętnaście godzin na dworcu w oczekiwaniu na pociąg do Baru w Czarnogórze.

Dworzec wbrew pozorom miał całkiem przyjemny klimat. Umilałem sobie czas rozmawiając z młodym Serbem,który pracował w stojącym nieopodal kiosku. Posługując się świetnym angielskim opowiedział mi co nieco o historii regionu i poradził, jak sobie dalej radzić z rowerami...czyli po prostu polecił nam zlekceważyć zakaz przewozu.

Most Durdevica Tara.

Ostatni, trwający osiem godzin fragment podróży spędziłem w większej części na korytarzu, walcząc z zamykającym powieki zmęczeniem i pilnując rowerów. Musiałem też udawać Greka przed podpitymi kibicami Partizanu Belgrad, którzy pytali mnie jakiej polskiej drużynie kibicuję. Z niesprecyzowanego powodu uznali nasze koszulki ( Bike or Die ) za reprezentujące barwy klubowe i tylko mój wrodzony talent do udawania głupka uratował sytuację.

Parę minut po dziewiętnastej wysiedliśmy w Mojkovacu, liczącym cztery tysiące mieszkańców górskim miasteczku. Po czterdziestu ośmiu godzinach w podróży nadeszła pora, aby trochę rozruszać kości. Zaczęliśmy się powoli toczyć ulicami Mojkovaca, niezamierzenie zwracając na siebie uwagę tubylców, których było pełno na dworze. Przypomniała mi się polska w erze przedinternetowej, w której dzieci bawiły się na podwórkach beztrosko kopiąc piłkę zamiast godzinami grać w Quake’a.

Dorośli siedzieli na ganku leniwie rozglądając się dookoła. Droga była w złym stanie, na poboczach głównie pastwiska i pasterze zaganiający bydło. Wszyscy na nasz widok wstrzymywali wszelką aktywność, z rękami na biodrach i rozdziawionymi buziami przyglądając się nam, jakbyśmy przybyli z przyszłości, ze swoimi smartfonami i nowoczesnymi rowerami. Ciekawe doświadczenie.

Crno Jezero.

Na ten dzień nie mieliśmy zbyt ambitnych planów, chcieliśmy tylko oddalić się od miasta i znaleźć jakąś polanę, na której moglibyśmy rozstawić namiot. Udało się nam po około dziesięciu kilometrach.

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012.

Rozbijając namiot w nocy, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nocujemy  na przepastnej  polanie z pięknym widokiem na kanion Tary. Leniwie spakowaliśmy rzeczy  podziwiając okolicę , zwinęliśmy namiot i udaliśmy się w kierunku płynącego obok łączki strumyka, w którym z braku innych możliwości musieliśmy się umyć. Wierzcie mi, potrzeba sporo determinacji, aby w chłodny, kwietniowy poranek myć się w lodowatym strumieniu.

-

data: 10.05.2013r.
najnowsze komentarze
Wyświetlono rezultaty 28-30 z 5636.
avatar
viagra rebate

bedundula 10:11:23, 07.11.2021r.
-
avatar
generic propecia cost

Enrohek 17:52:53, 07.11.2021r.
-
avatar
How To Buy Cialis

tadalafil cialis from india 23:47:45, 07.11.2021r.
-