PawellY 22:26:13, 22.10.2013r.
admin 12:17:15, 23.10.2013r.
Viagra 22:15:09, 02.11.2021r.
Czarnogórcy wyraźnie doceniają nasz wysiłek, trąbiąc na nas i machając przyjaźnie na przywitanie. Trochę to pomaga podczas osiemnastokilometrowej, pieszej wspinaczki w upale na masyw górski Lovcen. Dotarliśmy do byłej stolicy kraju, Cetinje, gdzie spożyliśmy smacznego burka i wyruszyliśmy dalej. Namiot rozłożyliśmy na prywatnej, opuszczonej posiadłości w drodze na drugi co do wysokości szczyt Czarnogóry, Jezerski Vrh. Znajdowaliśmy się na wysokości 1000 metrów n.p.m., więc mróz dał się nam mocno we znaki…
Dystans 36 km.
Niedziela, 6 maja 2012.
Już o 7:30 wspinaliśmy się dalej, mozolnie pchając rower pod górę. Po siedemnastu kilometrach dotarliśmy na szczyt. Oznacza to, że pchaliśmy rower przez trzydzieści pięć kilometrów, pedałując przez maksymalnie trzy. Widok ze szczytu wynagrodził nam jednak włożony w jego zdobycie wysiłek. Z tej wysokości widać było jak na dłoni cały kraj, nota bene mniejszy od województwa mazowieckiego ( i posiadający wyższe niż Polska góry ). Na zachodzie widać już było zarysy naszego kolejnego celu, Boki Kotorskiej, którą w całej okazałości zobaczyliśmy dopiero na punkcie widokowym po kilkunastokilometrowym, karkołomnym zjeździe, podczas którego zatrzymywaliśmy się kilkukrotnie w obawie, że spalą się nam klocki hamulcowe.
Moment, w którym dojechaliśmy do wspomnianego punktu widokowego, wyraźnie wyrył mi się w pamięci. Zatoka robi tak potężne wrażenie, że przez pół godziny siedzieliśmy na ławce patrząc się na nią bez słowa. Po paru zdjęciach, które w niewielkim stopniu oddają to co widzieliśmy, zaczęliśmy dalej pędzić w dół dwudziestokilometrową serpentyną, aż naszym oczom ukazał się Kotor, najlepiej zachowane średniowieczne miasto w byłej Jugosławii.
Błądziliśmy po wąskich uliczkach miasta, aż natknęliśmy się na piękny, świeżo otwarty hostel. Postanowiliśmy się w nim zatrzymać na noc. Wzmocnieni rakiją podaną nam przez recepcjonistę udaliśmy się na wieczorną wędrówkę po bardzo klimatycznym, zabytkowym mieście.
Dystans 56 km.
Poniedziałek, 7 maja 2012.
Z Kotoru udaliśmy się na przejażdżkę po zatoce. Dotarliśmy do miasta Perast, gdzie chwilę pozwiedzialiśmy i wróciliśmy "do siebie". Stamtąd wyruszyliśmy autobusem do Dubrownika, który okazał się być oszałamiająco pięknym miastem, jednak niesamowicie drogim. Mieliśmy wrażenie, że od samego patrzenia na wystawy i cenniki restauracji pomniejszały się zasoby naszych portfeli. Mimo niezaprzeczalnego piękna miastu brakowało klimatu czarnogórskich miasteczek. Zdecydowanie za dużo turystów, poza tym nastarczywi mieszkańcy, wciskający na siłę pokoje w horrendalnych cenach raczej nie wystawiali miastu zbyt dobrego świadectwa. Wyjechaliśmy stamtąd po dwóch godzinach zwiedzania i zatrzymaliśmy się na polu namiotowym 20 km dalej, na drodze do Splitu.
Dystans 56km